Geoblog.pl    3p    Podróże    3xP - Pisa, Porto, Paris - 2011    Niekonczaca sie historia
Zwiń mapę
2011
26
lip

Niekonczaca sie historia

 
Francja
Francja, Igny
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 3949 km
 
Dodajemy te notke ze sporym opoznieniem, mamy jednak dobre usprawiedliwienie - po calym dniu jazdy trudno nam bylo wykrzesac z siebie choc troche reporterskiego entuzjazmu. Opisalam jeszcze zalegly pobyt w Porto, ale na wiecej nie mialam juz sily, dlatego dzisiaj postaram sie przyblizyc pokrotce wczorajsza podroz i nasz pierwszy dzien we Francji.

Po brutalnej pobudce i specjalnie zamowionym na 7.30 sniadaniu oddalysmy klucze i wyruszylysmy na lotnisko. O dziwo - po raz pierwszy bez zadnego zbednego pospiechu. Wszystko szlo po naszej mysli: za k/3.50€ dostalysmy sie na miejsce, tylko raz zmieniajac linie metra. Pare przystankow przed lotniskiem zobaczylysmy, jak jakas francuska rodzina dostaje mandat za jazde bez biletu i blaga o wyrozumialosc, machajac przed oczami kanarow kartami pokladowymi Ryanaira. Na nic to, musieli opuscic metro. Spotkamy ich jeszcze potem, beda cali i zdrowi.

Odprawa poszla sprawnie, dostalysmy nawet nowe, wieksze torebki na plynny bagaz, co znacznie ulatwilo mi zycie malego przemytnika. Zanim dotarlysmy do bramki nr 14, stwierdzilysmy, ze pochodzimy troche po sklepach. Mialysmy naprawde sporo czasu, dlatego nie bylo w tym nic zdroznego, ale pol godziny pozniej okazalo sie, ze wchodzimy do samolotu jako ostatnie. Z zakupowym szalem wygralo tylko nieugiete prawo - zaraz po nas dobiegla jeszcze francuska rodzina, ktora widzialysmy wczesniej w metrze. Podroz byla bardzo przyjemna; jakis mily Francuz kolo nas tak sie nia przejal, ze dbal nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczenstwo, nerwowo pokazujac na moje pasy i mamroczac cos po swojemu. Wrazeniowo lot nie przebil tego do Porto, ale tez nie spodziewalam sie powrotu tamtych przezyc. Doszlysmy nawet do wniosku, ze polubilysmy ladowania, co jest milowym sukcesem w naszej podrozniczej karierze (a stoi za tym chyba glownie szalony sygnal Ryanaira ;d) Z przykrych rzeczy, ukradziono nam godzine zycia - musialysmy z powrotem przestawic sie na polski czas.

Po wyjsciu z lotniska trafilysmy prosto na autobus na Porte Maillot, ktory wlasciwie przed nami wyrosl, co przyspieszylo ewentualne poszukiwania transportu. Ta watpliwa przyjemnosc pod postacia kolejnych dwoch godzin jazdy kosztowala nas 15€ za osobe, ale nie mialysmy tego jak ominac, a potrzebowalysmy dostac sie do centrum. Potem wsiadlysmy w metro i podjechalysmy na Chatelet, dosc duza stacje, gdzie chcialysmy dostac bilety na caly pobyt. W Paryzu bedziemy 9 dni, a mieszkamy dopiero w 4 strefie, dlatego bylysmy przygotowane na to, ze dojazdy znacznie uszczupla nasze fundusze. Nie wiedzialysmy jednak, ze az tak. Za 10-przejazdowy karnet z centrum do Igny (gdzie spimy), ktory wystarczy tylko na 5 dni, zaplacilysmy po 26€. Za karnet Paris Visite, ktory umozliwia parodniowa jazde po centrum, a ktory chcialysmy zakupic, zaspiewali sobie kolejne 50€, za co juz serdecznie podziekowalysmy. Liczymy na to, ze nasze nogi po calej tej podrozy beda wygladaly jak po 5 miesiacach spedzonych na silowni i bedzie nam zazdroscic nawet Angelina Jolie.

Z Chatelet do Igny dojezdza sie dwoma RER-ami, dokladnie liniami B i C. Zmeczone po calym dniu, nie do konca wiedzialysmy, co sie dzieje i RER-em C podjechalysmy w zla strone. Troche podirytowane dlugoscia dojazdu i beznadziejnym oznakowaniem (stacja, na ktorej sie przesiadamy, jest wlasnie w remoncie i wszystko zostalo tam zrobione na pol gwizdka) podjechalysmy z powrotem na gape, na szczescie bez konsekwencji. To nie byl jeszcze koniec naszej podrozy. Wlasciwie tylko kretyn moze sie zgubic w drodze ze stacji Igny do naszego mieszkania, ale dla nas to nie byl problem. Mialysmy pojsc trzy domy na polnoc, tak, jak ogladalysmy to wczesniej na Google Earth. Stacja, ulica, trzy domy i jestesmy. Nie da sie zabladzic? Challenge accepted! Po przejsciu paroma dziwnymi ulicami trafilysmy na jakas Francuzke, do ktorej dolaczyla potem cala rodzina. Przywlekli z domu mape Paryza i lamanym angielsko-francuskim wskazali nam droge (scislej rzecz biorac - jeden zakret). Potem, na zakonczenie najbardziej klopotliwej trasy w naszym zyciu, okazalo sie, ze pod wskazanym nam numerem urzeduje jakis doktor. Na szczescie wyjasniono nam, ze nasze mieszkanie jest w tym samym budynku, tylko wejscie znajduje sie od drugiej strony, a nie od ulicy. I tak wlasnie DOTARLYSMY.

Spimy w mieszkaniu, ktore udostepnila nam rodzina Kasi, ktora z kolei jest przyjaciolka naszej cioci, Asi. Jak widac, powiazanie jest dosc nikle, dlatego jestesmy tym bardziej wdzieczne za ofiarowana nam pomoc. Kasiu, wiemy, ze nas czytasz, dziekujemy za dach nad glowa i mozliwosc zaoszczedzenia pieniedzy :) Poza nami mieszkaja tutaj jeszcze dwaj mezczyzni, Artur i Tomek, ktorzy sa nie tylko mili i pomocni, ale tez udostepnili nam swoj komputer, dzieki czemu mozemy wciaz pisac. Godzina po godzinie, nagle zrobila sie 19, a my wciaz bylysmy o samym sniadaniu, bez jedzenia i bez picia. Artur zaprowadzil nas do Lidla, ktory jest wprawdzie oddalony od nas o miliard lat swietlnych, ale - zgodnie z reklamowym sloganem - jest tani. Zrobilysmy tam zakupy na nastepne dwa dni i wrocilysmy do domu. Obiadokolacja byla gotowa o 21, a my mialysmy przemozna ochote isc do lozka i spac przez najblizszy miesiac. Plan jest taki - zwiedzac Paryz po kawalku, chodzic pieszo, jesc tylko w domu (a na droge robic sobie kanapki) i wracac przed zmrokiem. Mysle, ze do zrealizowania. To byl ciezki i meczacy dzien, dlatego mamy nadzieje, ze bedzie juz tylko lepiej :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (3)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
Basia
Basia - 2011-07-28 11:42
to może do parku na chwilę oddechu po bieganinie? - może Park Floral w dzielnicy Vincennes, obok lasku i zamku o tej samej nazwie. Bilet 5E. Do parku dojeżdża się linią Metra Nr 1 i wysiada na końcowej stacji Chateau de Vincennes (królestwo huśtawek i zjeżdżalni, dwie małe restauracje o przystępnych cenach, cztery sztuczne jeziora.. ). A w Ogrodzie Luksemburskim (Jardin du Luxembourg ) z pomnikiem Chopina (!) jest sztuczny basen z kompleksem fontann (w upalny dzień, może się przydać.. :))
 
zula
zula - 2011-07-28 14:09
Witajcie w Paryżu !...jak to pięknie brzmi - Prawda dzień przyjazdu często bywa bardzo męczący lecz to już za Wami !.
Z piękną perspektywą dziewięciu dni możecie tak zaplanować aby zobaczyć...oj dużo !, pozdrawiam
 
3p
3p - 2011-07-28 23:00
Dziekuje Mamus :* Jutro idziemy do Parku Luksemburskiego, a Floral jest troche daleko, wiec ewentualnie pojedziemy tam z Wujkiem. Tesknie :*
 
 
3p

R,W
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 71 komentarzy71 271 zdjęć271 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
19.07.2011 - 04.08.2011