Geoblog.pl    3p    Podróże    3xP - Pisa, Porto, Paris - 2011    Seaside!
Zwiń mapę
2011
23
lip

Seaside!

 
Portugal
Portugal, Porto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2735 km
 
Siedze wlasnie na wygodnych, powyszywanych cekinami pufach, patrze na wymyslne lampiony, rzezbione stoliki, wreszcie - na nasz pokazny taras i zastanawiam sie, czy nie jestem w jakims orientalnym niebie. Hostel Porto Riad to prawdziwy raj na ziemi i nie ma najmniejszych szans, zeby za te pieniadze trafic lepiej. Mamy za soba nieco leniwy dzien, a przy tym dosc bogaty w skrajne emocje, ale moze od poczatku...

Przez wczorajsze kafejkowe szalenstwo bieglysmy na samolot, a zeby zdazyc na odprawe bez zbednych nerwow i o przyzwoitej porze, musialysmy zrezygnowac z obiadu. Kolejny raz przemycilysmy pare niezbednych rzeczy (Weronika nawet wskoczyla na wyzszy level wyspecjalizowanego przemytu, przewozac ukryte banki mydlane) i stanelysmy na koncu 200-osobowej kolejki. Majac w pamieci wrazenia z ostatniego przelotu, bylysmy tym bardziej pozytywnie zaskoczone zastanymi warunkami. Wlasciwie moge z czystym sumieniem powiedziec, ze lot z Pizy do Porto skasowal wszystkie dotychczasowe podniebne podroze w moim zyciu. Zazwyczaj nie przywiazuje wiekszej uwagi do tego, co dzieje sie za oknem, a tym razem spedzilam 2h z nosem przyklejonym do szyby. W skrocie - piekna widocznosc (mijalysmy morze i gory, a w pewnym momencie moglysmy spokojnie policzyc wiatraki w elektrowni), slonce, a do tego wakacyjna muzyka z iPoda. Wydawalo nam sie, ze bedziemy wodowac, ale samolot wykrecil i bezpiecznie wyladowal. Swoja droga zwycieski, koncowy sygnal Ryanaira podchodzi pod hicior :D O samym lotnisku mozna powiedziec tyle, ze jest sterylne i znacznie wieksze od tego w Pizie, wiec jednoczesnie latwiej sie zgubic. Odprawy jak nie bylo, tak nie ma (weszly jakies nowe przepisy, czy cos w tym rodzaju?)

Kiedy bylo juz po wszystkim, doszlo do nas z cala moca, ze kawalek pizzy od Turkow to jednak troche za malo, jak na caly dzien podrozowania. Mialysmy wczesniej spisane polaczenia do centrum, wiec zeszlysmy prosto na stacje metra. Pozostal zakup biletow - niestety nie obeszlo sie bez problemow. Nawet po ustawieniu opcji angielskiej nie do konca wiedzialysmy, czego ten automat od nas chce. Pomogl nam wtedy bardzo mily Portugalczyk, mieszkajacy i pracujacy w Holandii. Okazalo sie, ze ma znajomych Polakow, a i sam Krakow kojarzy mu sie bardzo dobrze (czego dowiedzialam sie po drodze na Trindade, gdzie mialysmy sie przesiasc). Opowiedzial nam troche o samym Porto i polecil tutejsza kuchnie, wskazujac nawet konkretne potrawy, wiec przy dobrych wiatrach mamy menu na kolejne pare dni :) Trindade to jedna ze stacji w centrum, wiec natychmiast wykorzystalysmy okazje do zdobycia jakiegos jedzenia. Za wczesniejsza namowa wybralysmy rybe, co okazalo sie byc strzalem w dziesiatke - to byla juz druga najlepsza rzecz w zyciu w ciagu jednego dnia, co daje calkiem niezly wynik. Skosztowalysmy tez pierwszy raz portugalskiego wina (swoja droga wlasnie takie pije, ale o tym pozniej). Wedlug wydruku dolaczonego do rezerwacji powinnysmy podjechac jeszcze dwa przystanki, do stacji Marques. Tym razem z biletami poszlo szybciej, a i z samym znalezieniem drogi do hostelu nie bylo zadnych problemow.

Wtedy rozpoczelo sie prawdziwe rajskie zycie, ktore trwa juz prawie dobe. Na wstepie przywital nas uroczy (i trzeba dodac - piekny) pan recepcjonista, ktory oprowadzil nas po Hostelu Riad i przedstawil nam cala tutejsza oferte. Po kolei wiec - hostel jest sliczny, czysty i utrzymany w konwencji orientu (z tymze nie - jak w podrzednym szisza-barze, ale na stonowanym poziomie). Mamy piekny, 6-osobowy pokoj, Wi-Fi i jeden bezplatny komputer, dostep do wyposazonej kuchni i platnego, dobrze zaopatrzonego barku. Wypatrzylysmy tez ladnie urzadzony taras, wiec szybko poszlysmy sie zakwaterowac, zeby potem moc swobodnie wypoczac. W naszym pokoju byla juz jedna wspollokatorka, 25-letnia Marie z Urugwaju, studentka architektury. Podobnie jak my, wybrala sie na dluzsza objazdowke po Europie, zaczela jednak z dalszego miejsca. Na chwile obecna mamy juz pelen pokoj - doszla do nas kolezanka Marie i dwie sympatyczne Polki.

Ta noc byla troche inna - obie mialysmy dziwne sny. W koncu dzis rocznica smierci Wujka Tomka. Myslalysmy o nim caly dzien, co chwile temat pojawial sie w rozmowie, w ogole - w zwiazku z tym jest troche inaczej.

Pierwszy raz wstalysmy pozno (mimo zmiany czasu - kolo 10); nieustanne zwiedzanie Wloch dalo sie we znaki. Pierwszy dzien w Portugalii przeznaczylysmy na slodkie lenistwo. Prosto po przebudzeniu udalysmy sie na sniadanie, ktore zostalo wliczone w cene za nocleg. Bylo to tak duzym udogodnieniem, ze wiemy juz na przyszlosc, ze nalezy szukac tylko takich hosteli, ktore oferuja porzadny breakfast. Kiedy bylysmy juz najedzone do syta (i wypilysmy kakao/kawe/sok pomaranczowy, a to wszystko na malowniczym tarasie), zaczelysmy zbierac sie na plaze. Zapytalam jeszcze pani z obslugi, jak najlatwiej sie tam dostac, a w zamian dostalam darmowa, duzo dokladniejsza od naszej mape i sporo uzytecznych informacji. Wystarczyl spacer wzdluz miasta, ktore zamierzamy przyzwoicie pozwiedzac pozniej i autobus linii nr 500. Potem 20 minut drogi wzdluz wybrzeza (zareczam, i to bez cienia egzaltacji - jedyne w swoim rodzaju widoki!) i jestesmy na miejscu: przed nami rozciaga sie Castelo do Queijo, piekna, piaszczysta plaza. Spedzamy tam cztery cudowne godziny. Wieje mocny, orzezwiajacy wiatr - dlatego nie czujemy goraca, czego skutkiem sa czerwone plamy, ktore dopiero teraz daja o sobie (bolesnie) znac. Po 17 zbieramy sie do powrotu - jestesmy cale w piasku, ale wychodzimy z zalozenia, ze nikt nas tu nie zna. Idziemy jeszcze na spacer wzdluz plazy, po czym decydujemy sie na zwykly, miejski transport. Po drodze wstepujemy jeszcze do supermarketu, zeby kupic rzeczy na ewentualna kolacje. Ceny w porownaniu do tych we Wloszech sa powalajaco niskie. Kusi zwlaszcza tanie wino - w koncu Porto to stolica wina - cena butelki 750 ml waha sie miedzy 1 a 2€. Kupujemy wiec jedno biale, a jedno rozowe (to pierwsze wlasnie konczymy).

Kiedy bralam prysznic, Weronika powiedziala mi o smierci Amy Winehouse. Wyglada na to, ze Klatwa 27 wciaz dziala. Trudno ocenic ten dzien - jest on tak wspanialy, jak i nostalgiczny, ale moze takie dni tez sa potrzebne. Jutro znowu wyruszamy na plaze, ale tym razem chcemy tez zobaczyc troche miasta. Juz po tym, co zobaczylam dzisiaj, jestem w stanie powiedziec, ze w Portugalii podoba mi sie jeszcze bardziej, niz we Wloszech. Odkad tylko jestem istota myslaca, ciagnie mnie do Irlandii i Portugalii - wiec nic dziwnego.

PS. Powiedziano nam, ze trudno tu o kafejki internetowe, wiec nie wiemy, kiedy bedziemy mogly dodac zdjecia. Jak tylko jakas znajdziemy, to przystapimy do akcji. Do uslyszenia wkrotce :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (11)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2011-07-24 07:06
Jak już wczoraj było sielsko...anielsko to dzisiaj ruszajcie w trasę .
Porto jest kolejnym cudem - do zobaczenia jest wiele , pozdrawiam
 
mama
mama - 2011-07-24 09:53
a ja nie byłam w Porto :(
 
kolumbia2011
kolumbia2011 - 2011-07-24 11:16
Rada doświadczonego bolgera (blogerki?).
1. Relacje piszcie offline!!!, a jak juz jest napisana to wklejcie. Na kazdym kompie jest jakis word, works, wordpad lub inny edytor, a w ostateczności notatnik(w akcesoriach). Odechciewa się, jak czlowiek sie opisze, a przerwie mu połączenie. Geoblog wylogowuje po ok 20 minutach!!! Albo juz to wiecie, albo czeka Was jeszcze kiedys potężny szok jak po wpisaniu relacji okaże sie, ze nic nie ma ....:(
 
kolumbia2011
kolumbia2011 - 2011-07-24 11:19
Rada doświadczonego bolgera (blogerki?).
2. Jak jest piękny dzień to szkoda czasu na pisanie :) Wystarczy króciótka relacja. Za to jak pada, wieje itp. relacje moga byc dłuższe. Choć wiem, że pisanie wciąga (czytanie też) i generalnie cieżko jest zastosować sie do tej rady.
 
kolumbia2011
kolumbia2011 - 2011-07-24 11:27
Porto jest fajne. Kojarzy mi sie z niebieskiemi mozaikami na ścianach, i cudnymi widokami z licznych punktów widokowych. Super miasto do włóczenia się bez celu. Szukajcie ludowych talerzyków porcelanowych do domku pod Tokoniem. Najlepiej z kogutkiem lub pszczołami średnica 23-27cm.
 
kolumbia2011
kolumbia2011 - 2011-07-24 11:31
Rada doświadczonego blogera, bogerki??
Jak tylko chcecie, to "Radę 2" możecie sobie wsadzić w buty :)
 
3p
3p - 2011-07-25 14:48
tato, tato! Dziekujemy za wszystkie komentarze. Co do 1 rady - poniewaz pisze blogi od 5 klasy podstawowki, przezylam juz niejedn taki zawod, wiec po 50 razy wszystko kopiuje. co do 2 - caly czas jest slonce i miliard stopni, wiec chcac, zeby cos bylo na stronie, muismy od czasu do czasu siasc przy komputerach. Stety badz niestety. :D odnosnie talerza napisalam Ci wiadomosc na facebooku :)
 
mirka66
mirka66 - 2011-07-27 08:22
Porto rowniez odwiedzilam.Ladne i interesujace miasto.Fajna wyprawa.Pozdrawiam.
 
 
3p

R,W
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 71 komentarzy71 271 zdjęć271 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
19.07.2011 - 04.08.2011