Geoblog.pl    3p    Podróże    3xP - Pisa, Porto, Paris - 2011    Wyjazd
Zwiń mapę
2011
19
lip

Wyjazd

 
Polska
Polska, Kraków
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Biegniemy na samolot..!

Edit /one day later/:

Jak widac, dobieglysmy, co nalezy chyba uznac za nasz pierwszy duzy sukces. Do pisania zostałam wydelegowana ja (Rozalia), a funkcje etatowego fotoreportera objela Weronika. W ramach informacji wstepnych: nie mamy stalego dostepu do internetu, a przede wszystkim do samego komputera, dlatego bedziemy pisac tak czesto, jak nam na to pozwola warunki (a z tym moze byc roznie). Poza tym raczej bedzie problem z polskimi znakami, co pewnie znacznie utrudni odbior tekstu, ale nic na to nie mozemy poradzic. Nie mamy tez kabla do aparatu, w zwiazku z czym zdjecia pojawia sie prawdopodobnie dopiero w Paryzu. To tyle, jesli chodzi o usprawiedliwiajacy nas prolog :)

Mieszkanie przy ul. Dekerta opuscilysmy k/17:50 i w dosc szalenczym tempie pobieglysmy na tramwaj. Na lotnisko w Balicach najszybciej mozna sie dostac kolejka (jedzie z Dworca Glownego k/18 minut, a ulgowy bilet kosztuje niecałe 5zł). Juz na samym poczatku niespodzianka - z kolejki nie podwiedzie nas bezplatny autobus, bo terminal zostal zalany. Troche nie chcialo nam sie w to wierzyc, bo wcale nie padalo az tak bardzo, ale po krotkim spacerze mala lotniskowa powodz stala sie faktem. Kobiety, starajace sie w panice wypedzic wode na zewnatrz budynku (przy pomocy malo skutecznych mopow) to niecodzienny widok. Mamy dobre zdjecia :D

Poniewaz mamy ze soba tylko bagaze podreczne, moglysmy od razu przejsc do bramek kontrolnych. Tu rozpoczela sie walka o przetrwanie. Obie mamy nadbagaz (ja wioze 10,2kg, Niunia 10,7kg + nielegalna, wypchana torbe), a ja jestem w stanie upchnac kosmetyki do 2 foliowych torebek, zamiast do 1. Bylo wiec troche stresu, musialysmy przemycic aparat i pare rzeczy w kieszeniach, ale jakos sie udalo. Odprawa poszla sprawnie, przed 19.55 siedzialysmy juz wygodnie w samolocie linii Ryanair i wystartowalysmy bez zadnych opoznien. Niestety terminowosc okazala sie pozniej jedna z niewielu zalet tego lotu. Obydwie stosunkowo czesto latamy samolotami i zadna z nas nie widziala jeszcze takich beznadziejnych warunkow. Przez ponad polowe czasu obowiazywal nakaz siedzenia zapietym w fotelu - i nic dziwnego, bo byly jakies nieziemskie turbulencje. Po pol godziny trzesienia bylysmy juz niezle obsrane, ciagle darly sie dzieci, a widocznosc wycenilysmy wspolnie na zerowa (naprawde, mgla byla taka, ze nie szlo zobaczyc calych skrzydel). Niunia nawet stwierdzila, ze jak dolecimy, to pierwszy raz bedzie bic brawo. I, na szczescie, tak tez sie stalo; pilot zgrabnie wyladowal i bezpiecznie dotarlysmy na miejsce. Takze nie mozemy sie doczekac nastepnych lotow. ;d

Po wyjsciu z samolotu kolejna niespodzianka - zamiast prognozowanego miliarda stopni - deszcz. Na szczescie odprawa przebiegla wyjatkowo szybko (wlasciwie zostala ona sprowadzona do obwachania nas przez policyjnego psa). Do teraz zastanawiamy sie, czy nie zrobilysmy czegos nie tak. Zadnego okienka, zadnego niczego. Przejscie korytarzem, pies, a potem od razu chmara machajacych ludzi z zapisanymi karteczkami. No coz.
Pewnie nie wszyscy czytelnicy tego bloga o tym wiedza, wiec zaznacze - polecialysmy do Pizy bez mapy. Mialysmy zamiar zaopatrzyc sie juz w hostelu (sprawdzilysmy wczesniej jak tam dojsc) albo w informacji turystycznej, ale na nasze szczescie juz na lotnisku wypatrzylysmy punkt dobrze zaopatrzony w mapy i wskazowki dla turystow. Nie mialysmy zadnych problemow z dotarciem do Hostelu, szlo sie latwo i szybko. Dobrym wynalazkiem okazaly sie pelerynki przeciwdeszczowe. Fajnie bylo isc po schodach, ktore jeszcze pare dni temu ogladalo sie na Google Earth z Tarnowa :) O 23 potwierdzilysmy rezerwacje, zaplacilysmy z gory za caly pobyt (i depozyt za klucze). Pierwsze wrazenie mozna jednym slowem ocenic jako mieszane. Hostel Pisa, bo tu sie zatrzymalysmy, jest dobrze wyposazony, tani, naprawde bardzo estetycznie urzadzony (duzo kolorow!). Okazalo sie jednak, ze w naszym pokoju spia juz cztery dziewczyny, ktore nie sa zachwycone z poznego przybycia nowych wspollokatorek. Nie chcac im przeszkadzac, wyszlysmy na korytarz i tam ogarnelysmy bagaze i przygotowalysmy sie do spania. Spotkalysmy tez wtedy pierwszego (i dopoki co jedynego) Polaka, fotografa studiujacego w Glasgow, ktory bardzo zachwalal wspollokatorow, hostel i Włochy w ogole. Przed polnoca poszlysmy spac (dostalysmy od rodzicow zszywane przescieradla zamiast spiworow - to bardzo dobry pomysl; wazy malo a a spi sie pod tym w sam raz). W nocy mialysmy dodatkowe atrakcje - krzyczaca przez sen kobieta (sztuk 1) i inna - chora i kaszlaca (sztuk tyle samo). Nie wyspalysmy sie wiec za bardzo, ale rano dziewczyny sie wyprowadzily i zostalysmy same. Z niecierpliwoscia oczekujemy na nowe wspollokatorki ;d

Dzien wyjazdu byl pelen wrazen, caly czas mamy wesole humory i duzo dobrego nastawienia. Cieszymy sie na cala podroz i na to, co przyniesie nowy dzien. W najblizszych planach - Pisa i Fierenze :)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (4)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Agata
Agata - 2011-07-20 20:35
Wybór Rozalii na blogera był trafem w dziesiątkę,czekamy na więcej i jakieś zdjęcia!!!!!
 
Dziadek
Dziadek - 2011-07-20 21:06
Dzielne z Was i niegłupie dziewuszki. Nie mam wątpliwości po kim! Życzę pięknej podróży, i wiele podróżniczego szczęścia!
 
 
3p

R,W
zwiedzili 2% świata (4 państwa)
Zasoby: 17 wpisów17 71 komentarzy71 271 zdjęć271 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
19.07.2011 - 04.08.2011